I znowu czyhają tuż za rogiem: Walentynki! Jedni je lubią, drudzy niekoniecznie, a ja przychodzę dziś nie tylko z manicure na tę okazję, ale i z moją filozofią dotyczącą tego święta. Uwzględnia pary, uwzględnia każdego solo – przeczytajcie i dajcie znać, czy się ze mną zgadzacie.
Walentynki: razem, solo, albo z kimś bliskim
Tytułem wstępu i jednocześnie od razu zaznaczając, co najważniejsze: Walentynki to dla mnie święto miłości, a miłość twarzy ma nieskończenie wiele. Ta przychodząca na myśl jako pierwsza – romantyczna, to przecież cały katalog barw: od zauroczenia, przez miłość dojrzałą, po taką, która wymaga czasem dodania jej nieco iskierek. Przekładając to – dosłownie – na kolory, nie jest dla mnie jedynie krwistą czerwienią. Czasem jest rześką fuksją, czasem czerwienią z dodatkiem drobin, a czasem – wyłącznie mgiełką blasku z różową poświatą – niczym rumieniec, gdy wymieniamy pierwsze wiadomości lub pędzimy na spotkanie. W kontekście miłości, Walentynki to też dla mnie świetna okazja (i praktykuję ją od dawna), aby pamiętać o osobach, które kocham, w szerszej perspektywie: o przyjaciółce, o Mamie, albo o siostrze. Love is love, a na co dzień i tak zbyt rzadko ją okazujemy – to więc dobra okazja, aby na walentynkową kolację czy wypad do kina zabrać kogoś, kto jest nam bliski, nawet jeśli nie jest to nasze tradycyjne 1+1. Wreszcie, last but not least – self love, które przychodzi nam często najtrudniej, a jest… najważniejsze. Walentynki to dobra okazja, żeby przypomnieć sobie o ciepłych uczuciach wobec siebie: aby się docenić, zaopiekować sobą i po prostu być dla siebie dobrym. Widzicie, jak wiele twarzy mają Walentynki?
Manicure, który celebruje uczucia
Jedno jest pewne: piękny manicure na Walentynki mieć warto, bo może się zdarzyć, że będziecie wznosić toast lub skubać czekoladki w kształcie serca, a wtedy zawsze lepiej być przygotowanym. Ja w tym roku, mając na uwadze przemyślenia o odcieniach miłości, postawiłam na delikatny, niemal codzienny wariant manicure, który wcale nie zdezaktualizuje się już 15 lutego – a będzie radosnym akcentem w pozostałe, wciąż zimowe dni. W moim manicure bazowym odcieniem jest jasny, cudny mleczak w różowej tonacji – Semilac 210 Light Pink z kolekcji Business Line. Wspaniale wygląda solo, ale to Walentynki – więc uzupełniłam go na palcu wskazującym i serdecznym cudowną mgiełką Semilac 390 Spark of bare love. To pudrowa poświata z drobniutkim, brokatowym pyłem mieniącym się różowym złotem. Pomiędzy paznokciami pokrytymi tym kolorem, wylądował serduszkowy akcent – zmalowany za pomocą niezawodnej sondy do paznokci Semilac 02 Dotting Tool. Serduszko to kropla koloru 121 Ruby Charm. Całość prezentuje się delikatnie, ale zdecydowanie klimatycznie.
Manicure na walentynki – polecane kolory
Jeśli zastanawiacie się, jakie kolory wprowadzą Was w dobry, walentynkowy nastrój – poniżej moja subiektywna lista: od jasnych, po iskrzące i intensywne – róże i czerwienie. Niezależnie, który wybierzecie – z pewnością zakochacie się… w swoim manicure!
- 462 Pink Bubbles: wyjątkowy, intensywny fiolet z drobinkami, które ożywają w wieczornym świetle
- 121 Ruby Charm: intensywna, soczysta fuksja
- 542 Kiss & Ride: soczysty, malinowy róż
- 372 Sandal Pink: kolor pomiędzy różem a beżem – wyjątkowo elegancki
- 390 Spark of Bare love: wspomniana różowa mgiełka pełna drobinek
- 231 Girl on Fire: najpiękniejsza, klasyczna czerwień
- 181 Spicy Salsa: czerwień na poziomie wytrawnego wina, pełna intensywnych drobinek
392 Red Heartbreaker: jasna i radosna czerwień również z drobinkami
Tyle ode mnie w temacie Walentynek: polecam Wam z okazji tego dnia zmalować sobie piękny manicure, zrobić sobie jakiś (nawet drobny) prezent i… po prostu dostrzec w tym dniu coś dobrego: niezależnie, jak i z kim je spędzacie.
Dodaj komentarz